Wiatr od strony Wigilii
Jest 21 grudnia. Późne popołudnie, a jakby ponury wieczór – nie ma puszystej zimowej bieli, jest deszcz, kałuże, a przede wszystkim wiatr, który z siłą żywiołu napada przechodniów.
Idę ulicą z trzyletnim dzieckiem i żałuję bardzo, że jego pierwsze świadome doświadczenie Bożego Narodzenia będzie takie ponure. Dziecko niechętnie przystaje przy choinkach, które przy tej pogodzie wyglądają jak groźny ścięty las. Wiatr atakuje nas wszystkich tak bardzo, że muszę mocno trzymać dziecko za rękę. Jakiś mężczyzna obok też wybiera choinkę i – walcząc z wiatrem – zwraca się do mnie:
– Co za męka te święta!
Głupio mi trochę, kiedy widzę, jak dziecko patrzy na niego ze zrozumieniem i uważnie słucha dalszych słów:
– A jestem niewierzący, wie pani, tylko lubię tę tradycję, bo tradycja to wszystko, co nam zostało. Ale niewierzący jestem. Biblia to taka bajka dla naiwnych, a...
Wiatr powiał tak mocno, że pociągnęłam dziecko za rękę i odeszłyśmy od choinek – zresztą wszystkie były za duże. Mimo wiatru...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta