Bełkot bez pijaństwa
Dobrze jest umieć pięknie rozmawiać o wszystkim: o miłowaniu, o polowaniu, o gotowaniu, o winie – też. Jednak dążenie do doskonałości, gdy przekroczy pewną granicę, prowadzi do śmieszności. W przypadku wina jest to szczególnie dotkliwe.
Ujął kieliszek za nóżkę, nie za brzuszek, przechylił go o 45 stopni, spojrzał pod światło, zakręcił rubinowym płynem – oleiste łezki osiadły na szkle. Upił łyk, ale nie połknął od razu, chwilę potrzymał wino w ustach, ba, bez żenady przepłukał je, namyślał się jeszcze chwilę, zanim powiedział: „Owszem, przypomina burgunda, ale to nie jest oryginalny burgund francuski, lecz węgierski kuzyn, egri burgundi, kupaż ze szczepów Merlot, Pinot noir i Cabernet franc, winnica Andornaktalya, chociaż nie, zaraz, chwileczkę, tak, tak, no oczywiście to Szepasszony-volgy, zbocze południowo-zachodnie, zbierane w połowie października o czwartej po południu...".
Wolne żarty, do takich rozróżnień zdolni są jedynie nieliczni, obdarzeni przez naturę smakiem i węchem absolutnym – podobnie jak niewielu posiada słuch absolutny predestynujący do roli dyrygenta.
Rozpamiętywanie z głową zanurzoną w beczce
Ale nadzwyczajne, wrodzone zdolności też nie wystarczą, potrzebna jest wieloletnia praktyka, i to u źródeł, w miejscu powstawania wina. Bez tego – trzeba to sobie jasno powiedzieć – nigdy nie wyjdzie się poza status amatora i amatorski poziom rozmów o dionizjaku: „Wyczuwam tu nutę wiśni". „Doprawdy? A mnie się to kojarzy z porzeczką".
Ci, którzy naczytali się różnych ekspertów, będą wychwytywali w...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta