Słowa wytrychy
W pismach urzędowych często spotykamy słowa lub wyrażenia, które powodują, że zdania – chociaż poprawnie zbudowane – znaczą mniej, niż mogłyby znaczyć. Sformułowania te w coraz większym stopniu zawłaszczają przestrzeń publiczną.
Bo cóż może znaczyć stwierdzenie – już nie pamiętam – dziennikarza czy samego policjanta, że ujawnił dziecko śpiące nad strumykiem? Ano, stwierdził jego obecność. A gdyby tak powiedzieć, że je odnalazł? Czy zmieniłby się sens wypowiedzi? Owszem, bo jeśli odnalazł, to szukał, starał się, obserwował otoczenie, a znalazłszy, odczuł ulgę i radość. W urzędowym słowie wszystkie te emocje są nieobecne. Bo ujawnia się podrobione towary na ladzie sklepowej, kradziony towar czy też niedozwolone produkty w plecaku osoby wracającej np. z Nigerii. I wtedy to słowo jest na swoim miejscu.
To tylko jeden niewielki przykład. Tymczasem wystarczy posłuchać rzeczników policji czy prokuratury występujących w radiu lub telewizji, aby przekonać się, że nadal, a może nawet coraz częściej, uciekają się do bezpiecznego dla ich żargonu protokołów policyjnych.
Od lat zadziwia mnie kariera wyrażenia „w...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta