Kanon książek narzuconych
Lista lektur odzwierciedla zmienne wiatry ideowe wiejące przez ministerstwa. Dlatego na pozycje związane z polską tradycją i tożsamością nałożyły się produkty promowane przez lewicę i w ogóle postępowców – pisze publicysta.
Zarządzenie Ministerstwa Edukacji sprzed dwóch lat, by już nie dawać młodzieży gimnazjalnej do czytania „Pana Tadeusza", „Konrada Wallenroda" i „Potopu", a jedynie „coś z Sienkiewicza", wzbudziło sprzeciwy, które władze pominęły milczeniem. Ówczesna zmiana na stanowisku ministra odwróciła uwagę od problemu. Nowa minister edukacji wszczęła na Twitterze dyskusję na temat lektur, która przyniosła falę narzekań i niespójnych pomysłów, ujawniając brak ambicji czytelniczych młodzieży.
Jednakże nie chodzi tu o jedną czy drugą decyzję, lecz o konsekwencje edukacyjne i wychowawcze kanonu lektur i o jego kontrowersyjny skład. Co zatem powinno się znaleźć w kanonie i dlaczego?
Na początek należy stwierdzić, że pierwszym celem przedmiotu „język polski" jest biegłe opanowanie go. Z tym jest niedobrze, sądząc po poziomie językowym studentów. Znajomość historii i teorii literatury – wbrew wielu polonistom i kształtowi programu klas starszych – powinna być celem drugim, po umiejętności czytania ze zrozumieniem oraz poprawnego i urozmaiconego formułowania swoich myśli. W jakim zakresie trzeba zatem przekazywać wiedzę kulturowo-historyczną?
Zrozumieć kod kulturowy
Samo założenie, jakoby zadaniem władz państwa było ustalanie listy lektur dla dzieci i młodzieży, jawi się jako niesłuszne. Po pierwsze dlatego, że jest to...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta