Przedwyborczy bubel, czyli sędzia incognito
Sędziowski immunitet to nie jest przywilej bezkarności. On ma służyć nam wszystkim – uważa sędzia.
MAriusz Królikowski
19 września weszła w życie ustawa, która zakłada możliwość zrzeczenia się immunitetu w sprawie wykroczeń drogowych m. in. posłów, senatorów i prokuratorów. W toku prac sejmowych (w drugim czytaniu) analogiczne rozwiązanie wprowadzono także dla sędziów. Na nic zdały się cierpliwe tłumaczenia prawniczych ekspertów, parlamentarzyści byli już ogarnięci przedwyborczą gorączką i głosowali za prawem sprzecznym z konstytucją.
Możliwości zrzeczenia się immunitetu przez jego posiadacza, zwłaszcza w sprawach o wykroczenia drogowe, spotkała się na ogół z przychylnym przyjęciem opinii publicznej, mediów i samych zainteresowanych środowisk. Przeważały opinie, że wreszcie skończy się epoka świętych krów ukrywających się za immunitetem, a w najlepszym razie za długotrwałą procedurą uchylania immunitetu, tak jak parlamentarzyści.
Już lepszy mandat
Przy okazji pojawiły się w mediach opinie, że spośród osób objętych immunitetem sędziowie najczęściej popełniają wykroczenia drogowe, co jest jednak pewnym przekłamaniem statystycznym. Biorąc bowiem np. pod uwagę liczbę sędziów (ponad 10 tys.) i parlamentarzystów (560), przeciętny sędzia popełnia wykroczenia drogowe trzykrotnie rzadziej od przeciętnego parlamentarzysty, aczkolwiek ze smutkiem trzeba stwierdzić, że i tak liczba tych...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta