Włoscy kochankowie pięknie śpiewają
Łączyła ich szczególna więź. Współcześni Chopinowi wspominali, że kiedy słuchał „Normy" Belliniego, miał łzy w oczach, tak był wzruszony pięknem arii.
Poznali się w 1833 roku, kiedy to do Paryża zjechał Vincenzo Bellini, opromieniony sławą swoich oper, przede wszystkim „Normy", „Lunatyczki", ale i wcześniejszego „Pirata". Chopin nie był skory do zawierania szybkich przyjaźni, ale do tego Włocha urodzonego w Katanii na Sycylii w 1801 roku od razu poczuł sympatię. Połączyła ich pewna duchowa wspólnota, obydwaj byli wielbicielami piękna, ale i rozumu, a muzykę traktowali jak zapis stanu duszy.
O wpływie oper Belliniego na twórczość Chopina muzykolodzy pisali często, przykładów zauroczenia urokliwą belcantową kantyleną znajdziemy zresztą wiele u polskiego kompozytora, nawet w utworach tak dramatycznych jak Sonata b-moll. Chopin zresztą bardzo wspierał Belliniego podczas całego jego pobytu w Paryżu, szczerze cieszył się sukcesem kolejnej opery – „Purytanie" – w 1835 roku, po którym latem obaj wyjechali na wakacyjny...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta