Pływanie w rytm rymów
- Medale to tylko wynik drogi, którą trzeba przejść, chociaż miałem też dużo szczęścia - mówi Wojciech Makowski, pływak, medalista igrzysk paraolimpijskich w Rio de Janeiro, zwycięzca plebiscytu na najlepszych sportowców Warszawy 2016 roku.
Rz:Zdobył pan tytuł sportowca Warszawy, ale pochodzi z Kielc...
Wojciech Makowski: Tak, i właśnie tam, kiedy miałem siedem czy osiem lat, rodzice zaprowadzili mnie na basen. To tradycja rodzinna, mój tata i brat również byli pływakami. Niestety, w Kielcach nie mogłem trenować wyczynowo – nie było ani trenera, ani warunków dla osoby niewidomej. Do końca gimnazjum pływałem więc amatorsko.
Pływanie było pierwszym i jedynym sportem?
W liceum przyszło więcej nauki, trzeba było się na niej skupić, ale nie porzuciłem sportu – biegałem z przewodnikiem, dużo czasu spędzałem w siłowni. Lubię być w ruchu. Do pływania wróciłem już w Warszawie, po drugim roku studiów na Wydziale Zarządzania UW. Musiałem „wyrobić" WF i tak trafiłem do sekcji pływackiej niepełnosprawnych. Dzięki temu poznałem trenera Waldemara Madeja, z którym trenuję do dziś. Uznał, że mam talent i chciałby przygotować mnie do igrzysk paraolimpijskich w Rio de Janeiro. To brzmiało jak utopia, bo pogodziłem się już z tym, że nie będę sportowcem. Do dziś nie chce mi się wierzyć – chyba najlepsze rzeczy dzieją się przez przypadek.
Pana kariera wygląda jak marzenie, co zawody to medal: mistrzostwa Polski, Europy, świata, w końcu igrzyska.
Te medale to tylko wynik drogi, którą trzeba przejść, chociaż miałem też dużo szczęścia. Pięknie to...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta