Hierarcha był obiektem gry operacyjnej służb wywiadowczych
Po publikacji „Rzeczpospolitej". Abp. Głódzia nie można traktować jak informatora wywiadu PRL – twierdzi historyk Andrzej Grajewski
Rz: Jak – z punktu widzenia specjalisty od działań służb specjalnych wobec Kościoła – należałoby ocenić artykuł w „Rzeczpospolitej" i w portalu Onet.pl stawiający tezę, jakoby abp Sławoj Leszek Głódź w okresie swej pracy w Watykanie w latach 80. miał być „informatorem" wywiadu wojskowego PRL?
Dr Andrzej Grajewski, historyk, zastępca redaktora naczelnego „Gościa Niedzielnego", w latach 1999–2006 członek Kolegium Instytutu Pamięci Narodowej: W kontekście tej publikacji można mówić o kilku kwestiach. Dla mnie najbardziej dziwny jest fakt, że te dokumenty znalazły się w zbiorze zastrzeżonym IPN. Nie spełniają bowiem żadnego kryterium „wrażliwości" dla bezpieczeństwa obecnego naszego państwa. Dokumenty w oczywisty sposób próbowano ukryć, być może dlatego, aby mogły służyć do jakiejś gry. Dlatego warto się zainteresować, kto podejmował decyzje i w jakim dokładnie momencie trafiły do zbioru zastrzeżonego. Moim zdaniem nigdy tam nie powinny się znaleźć. To, że tak się stało, było decyzją kierownictwa Wojskowych Służb Informacyjnych albo ich prawnego następcy, czyli Służby Wywiadu Wojskowego. Warto także zapytać, dlaczego kierownictwo IPN się na to zgodziło?
Może dlatego, że abp Głódź był biskupem polowym i miał tytuł generała?
To nie jest żaden argument. Jest wiele materiałów na temat polskich księży, którzy pracowali w...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta