Przeszukania willi generała nie było
Wdowa po gen. Kiszczaku sama wydała papiery po mężu. Śledczy nie sprawdzali czy miała w domu jeszcze inne akta b. SB.
Prokurator Oddziałowej Komisji Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu w Białymstoku w ub. tygodniu umorzył śledztwo w sprawie podrobienia przez funkcjonariuszy Służby Bezpieczeństwa na szkodę Lecha Wałęsy dokumentów umieszczonych w teczce personalnej i teczce pracy tajnego współpracownika o pseudonimie Bolek.
Śledczy uznali, że większość dokumentów (53) znalezionych w lutym 2016 r. w wilii byłego szefa MSW gen. Czesława Kiszczaka, w tym zobowiązanie Lecha Wałęsy do współpracy z SB, pokwitowania odbioru pieniędzy i doniesienia agenturalne, jest autentyczna. Podrobienie stwierdzono jedynie w odniesieniu do sześciu dokumentów, ale śledztwo umorzono, bo doszło do przedawnienia czynów.
Tymczasem – jak ustaliła „Rzeczpospolita" – w lutym 2016 r. w domu Kiszczaka nie było żadnego przeszukania, a przebieg zdarzeń był nieco inny niż podawał IPN. Ponadto – według naszej wiedzy – materiały z prywatnej kolekcji generała zostały w przeważającej części wcześniej wywiezione z Polski.
Wydanie dobrowolne
Prokurator IPN w asyście policji wszedł do warszawskiej willi Czesława Kiszczaka 16 lutego 2016 r. – ponad trzy miesiące po jego śmierci. Wejście do domu byłego szefa MSW poprzedziły spotkania wdowy po nim – Marii Kiszczak – z ówczesnym prezesem Instytutu dr. Łukaszem Kamińskim. Za przekazanie dokumentów wdowa żądała...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta