Dziesięć lat ciężkiej pracy
Tour de France: Walijczyk Geraint Thomas, dwukrotny mistrz olimpijski w kolarstwie torowym, triumfuje w Paryżu.
Kluczowe znaczenie miał pierwszy z 21 etapów „Wielkiej Pętli". Nie podjazdy pod słynne alpejskie i pirenejskie szczyty i przełęcze – l'Alpe d'Huez, Toumalet, Aubisque w drugim i trzecim tygodniu wyścigu, ale 201 km między wyspą Noirmoutier a Fontenay-le-Comte w pagórkowatej Bretanii podczas wielkiego otwarcia 105. edycji Tour de France.
Chris Froome, czterokrotny zwycięzca wyścigu, lider imperialnej brytyjskiej grupy Sky, wywrócił się pięć kilometrów przed metą. Nie miał przy sobie pomocników i musiał samotnie doturlać się do mety. Stracił 51 sekund. Z kolarzy grupy Sky bez strat przyjechał do Fontenay jedynie Thomas.
Etap ten naruszył hierarchię w brytyjskim zespole. Wszechmogący menedżer teamu Dave Brailsford stanął przed dylematem, kogo desygnować na zwycięzcę. Froome walczył o piątą wygraną we Francji, trzecie z rzędu zwycięstwo w wielkim tourze.
Schować ambicje
Ale gołym okiem było widać, że Thomas jest w doskonałej formie. Miesiąc przed startem Touru w Bretanii pewnie wygrał generalny sprawdzian – Criterium du Dauphine. Gdyby jednak nie te 51 sekund, które przez zdarzenie losowe zyskał nad kolegą z drużyny na pierwszym etapie, sportowa dyspozycja nie miałaby aż tak wielkiego znaczenia.
Froome jechałby po swoje, a Thomas musiałby zachować swoje...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta