Jak legendy warszawskie poróżniły niedoszłe wspólniczki
Osoba, która wyłożyła fundusze na powstanie firmy, nie może zostać uznana jedynie za cichego wspólnika, jeśli w proces powstawania firmy angażowała się także w inny sposób i od pocżątku deklarowała chęć wpływania na kształt zamierzenia.
Monika S. i Dagmara K. poznały się kilka lat temu. Podobne problemy życiowe zbliżyły je na tyle, że pierwsza zaproponowała drugiej nawiązanie współpracy gospodarczej, która polegałaby na przedstawianiu legend warszawskich turystom w przystosowanym do tego lokalu oraz sprzedaży pamiątek. O wspólnym przedsięwzięciu dużo rozmawiały telefonicznie, wymieniały także maile na ten temat. Postanowiły, że będą prowadzić działalność w formie spółki cywilnej.
Wespół w zespół
Monika S. znalazła ofertę przetargu na wynajem 48-metrowego lokalu na warszawskiej Starówce. Przystąpiła do konkursu sama, ale o podejmowanych czynnościach na bieżąco informowała Dagmarę K., która wpłaciła 731 zł na poczet wadium. Monika S. ten przetarg wygrała.
Umowę najmu z Zakładem Gospodarowania Nieruchomościami chciały zawrzeć obie panie, ale okazało się, że skoro jedyną osobą przystępującą formalnie do konkursu była Monika S., to tylko ona może być stroną umowy. Jak je poinformowano, będzie można to zmienić już po zawarciu umowy. W związku z tym Monika S. założyła działalność gospodarczą na swoje nazwisko i uiściła kaucję gwarancyjną na poczet umowy najmu. Z tym, że połowę tej kwoty tj. 5362 zł, wpłaciła na jej konto Dagmara K.
Kilka dni później Monika S. była już najemcą lokalu. Umowa została zawarta na 3 lata. Kobieta poddała się notarialnie...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta