Paryż wart resetu
Kryzys związany z protestem „żółtych kamizelek” daje szansę na ocieplenie naszych stosunków z Pałacem Elizejskim. Ale musimy zwracać uwagę na tak ważne dla Francuzów symbole – pisze znawca tematyki francuskiej.
Gdy do naszego biura przy Łuku Triumfalnym wpadła łuska od pocisku gazu łzawiącego, zrozumiałem, że coś istotnego dzieje się z Francją. Coś, co przekracza dotychczasową skalę protestów i niezadowolenia. To nakładający się na siebie kryzys reprezentacji (kryzys demokracji, dobrze już dziś opisany), problemy z zarządzaniem krajem (głównie pogłębiający się deficyt finansów publicznych przekładający się na ubożenie dużych grup społecznych), wreszcie kryzys przywództwa (młody prezydent nie do końca radzi sobie z trudną sytuacją). Do tego kryzys zaufania do instytucji, do słów polityków, wszystkich polityków.
Najgorsze, co można dziś zrobić to naigrywać się z Francuzów. Z ich błędów w polityce wewnętrznej, z nieumiejętności rozpoznania stopnia determinacji protestów przez władze, wreszcie z nieskutecznych działań służb i policji. Wszystko to bowiem, co obserwujemy od kilku tygodni na ulicach francuskich miast (nie tylko przecież Paryża) oznaczać będzie korektę polityki rządu. Korektę poważniejszą, niż zawieszenie na kilka miesięcy nowych obciążeń podatkowych.
Władze robią wszystko, aby odebrać protestującym wiarygodność, przedstawić jako „elementy chuligańskie”, przez co zmniejszyć dla nich poparcie (jest ono jednak wciąż wysokie, z 86 proc. spadło ledwie o kilka procent), a równolegle trwają próby wskazania przez media tych spośród...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta