Sudan może skończyć jak Syria
Od ponad miesiąca trwają protesty przypominające arabskie rewolucje sprzed ośmiu lat. Dyktator Omar Baszir odpowiada nasileniem represji, ale w obozie władzy widać podziały.
Oficjalnie w Sudanie od 19 grudnia w demonstracjach, które rozprzestrzeniły się poza stolicę, Chartum, zginęło 27 osób (w tym dwóch funkcjonariuszy bezpieki), ale obrońcy praw człowieka mówią, że co najmniej 40.
Z Sudanu napływa niewiele informacji, bo reżim wrogo patrzy na korespondentów zagranicznych. Trudno o dokładne dane dotyczące skali protestów. Główne agencje międzynarodowe szacowały, że w największych demonstracjach (np. w ostatni piątek na starym mieście w Chartumie) bierze udział po kilka tysięcy osób. W całym 40-milionowym kraju około 50 tysięcy. Na czwartek zapowiedziano następne wystąpienia – w kilkunastu miastach. Opozycja ma nadzieję, że przełomowe.
Protesty rozpoczęły się od podwyżek cen chleba. Na stacjach benzynowych zabrakło paliwa, a w bankach i bankomatach – gotówki. Ale szybko pojawiły się hasła polityczne, w tym znane z rewolucji arabskich: Naród chce zmiany władzy.
Dyktator nie zamierza się jednak cofnąć o krok. Choć jeszcze niedawno wydawało się, że jest...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta