Realistyczny marzyciel
Karol nie był „żądny krwi". Przeciwstawiał się obłędowi dekomunizacji. Był też rozczarowany kierunkiem, jaki przybrały polskie sprawy.
Poznałem go w sierpniu 1967 roku. Był wtedy po 2,5-rocznej odsiadce w więzieniach Mokotowa i Barczewa. Siedzieliśmy z przyjaciółmi w domu przy Świętokrzyskiej i chłonęliśmy każde słowo jego i Jacka Kuronia. Pierwszy raz zobaczyłem go jednak wcześniej. Szedł prowadzony przez dwóch milicjantów, skuty kajdankami, po korytarzu w gmachu sądów na Lesznie. Tuż za nim na salę rozpraw doprowadzono Jacka.
I nie przesadzę, jeśli powiem, że biła od nich pewna jasność. Pewność, z jaką kroczyli z uśmiechem na twarzy, pozwalał na chwilę zapomnieć, że są aresztowani, a przed nimi prawdopodobnie długi pobyt w PRL-owskich więzieniach. Zostali skazani na 3,5 i 3 lata.
Wyrok dostali za napisanie w 1965 r. tekstu programowego popularnie zwanego „Listem otwartym do Partii". Po wielu latach Karol powie: „pewnie tam nabredziliśmy". I tu kluczowe jest słowo „pewnie". Karol nigdy nie odciął się od tych idei, które towarzyszyły jemu i Jackowi przy pisaniu manifestu. Przestał być marksistą, nie wierzył już w konieczności dziejowe. Jednak pozostał wierny ideom sprawiedliwości społecznej, rozumianej, jak sam kiedyś powiedział, przez „solidarność z łódzką włókniarką". A więc solidarność z ludźmi, którzy są wykorzystywani,...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta