Na europejskich giełdach mogą zostać same duże spółki
Trzeba się wycofać z unijnych regulacji, które godzą w małych i średnich emitentów oraz mniejszych brokerów – apeluje Petr Koblic, przewodniczący Federacji Europejskich Giełd Papierów Wartościowych (FESE) i prezes giełdy w Pradze. Tomasz Goss-Strzelecki
Giełdy w Europie mierzą się z wieloma wyzwaniami. Wystarczy wymienić choćby spadającą liczbę debiutów, przejęcia spółek przez fundusze private equity czy przejęcie dużej części obrotów przez nieregulowane platformy inwestycyjne.
Jeśli miałbym wskazać numer jeden na liście problemów, to byłyby to efekty działania dyrektyw MiFID. Miały wesprzeć rynki kapitałowe, ale stało się dokładnie odwrotnie i ich pozycja osłabła. Zwiększyły się obroty na rynku nieregulowanym, zmalała przejrzystość rynku, wzrosły obciążenia dla brokerów mniejszej wielkości, a także praktycznie zniknęły raporty analityczne dla mniejszych spółek. Gdybym umiał czarować, to sprawiłbym, że dyrektywa MiFID II nigdy by nie powstała. Między tym, co głoszono i co miała ona wnieść, a tym, co faktycznie przyniosła, jest przepaść. Praktycznie wszyscy się co do tego zgadzają i zastanawiamy się, jak to naprawić. Niektóre drobne zmiany mogą zadziałać w przypadku blue chips, ale w przypadku mniejszych spółek i mniejszych rynków mamy prawdziwą katastrofę.
A co z innymi problemami?
Kolejną kwestią, która nas niepokoi, jest wyraźne przesunięcie nacisku w branży zarządzania aktywami z zarządzania aktywnego na pasywne. Regulatorom ten trend początkowo nawet się spodobał, ponieważ zarządzanie pasywne powinno oznaczać niższe prowizje...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta