Przyszłość zdobywa się odwagą
Platforma powinna być liderem zmian. A przede wszystkim nie bać się swojej drogi, swojej wyrazistości – pisze kandydat na przewodniczącego PO.
Wybory na przewodniczącego PO to pierwszy od wielu lat moment, w którym można „na ubitej ziemi" prowadzić dyskusję o przyszłości Platformy. Wcześniej były inne priorytety: a to nie należało przeszkadzać w krytycznym momencie roku 2015, a to trzeba było być „jak jedna pięść" wobec pisowskiej nawały i tak dalej. Teraz nie ma wymówki, czas jest krótki, zaledwie dwa tygodnie, ale warto.
Za nami kampania wyborcza do parlamentu, przed nami kampania prezydencka. Każdy, kto brał udział w wyborach, zderzał się z tym samym problemem w kontakcie z wyborcami: kim jesteśmy? Już nie partią władzy, a liberalizm opluty przez rządowe szczujnie schowaliśmy jak niechciane dziecko. Przywódcy PO i kandydaci na przywództwo mówią o partii centrum, czyli trochę lewicowej, trochę konserwatywnej, partii wszystkich. Problem w tym, że partia wszystkich łatwo może przejść w partię nikogo. Idzie czas polityki tożsamościowej, wyrazistej, takiej, która wie, na jakich wyborcach jej zależy i co ma im do zaoferowania. I niech nas nie zmyli niemiecka CDU/CSU – ostania partia szerokiego frontu, tzw. partia ludowa. Wyłącznie niezniszczalności i popularności Angeli Merkel zawdzięcza swoją „ludowość".
Nie ma powrotu
Jednym z problemów Platformy jest też unoszący się nad nią cień Donalda Tuska. Nie dlatego, że chce przejąć władzę – wyrazistymi deklaracjami i...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta