Irlandia traci wiarę w liberalizm
Zaporowe ceny nieruchomości i problemy opieki zdrowotnej otworzyły drogę do władzy Sinn Féin. A może i zjednoczenia.
Rozentuzjazmowani działacze śpiewali tradycyjne pieśni Irlandzkiej Partii Republikańskiej (IRA), które przed laty zagrzewały do boju w walce z brytyjskim okupantem, gdy Mary Lou McDonald w niedzielny wieczór ogłaszała zwycięstwo nacjonalistycznej partii.
– To jest rewolucja! Dwupartyjny system poległ. Na zawsze – przekonywała McDonald.
I rzeczywiście, po raz pierwszy od 100 lat zwycięzcą wyborów parlamentarnych nie była żadna z dwóch umiarkowanych sił politycznych kraju: ani centroprawicowa Fine Gael odchodzącego premiera Leo Varadkara, ani centrolewicowa Fianna Fail Micheala Martina.
Jeszcze w 2007 r., tuż przed kryzysem finansowym, który ze szczególną siłą uderzył w Zieloną Wyspę, oba ugrupowania przyciągnęły 68,9 proc. głosów. Ale teraz każda z partii zdobyła po 22 proc., czyli w sumie zdecydowanie poniżej połowy elektoratu. Ale co ważniejsze, Sinn Féin, która jako polityczne ramię terrorystycznej organizacji IRA była do tej pory dla wielu wyborców nie do strawienia (w 2007 r. dostała 6,9 proc. głosów), tym razem zdobył prawie jedną czwartą głosów (24 proc.).
1800 euro za wynajem
Varadkar chciał przedłużyć dziewięcioletnie rządy Fine Gael, podkreślając sukces, jaki Irlandia uzyskała w rokowaniach o warunkach brexitu. Faktycznie, cała Unia stała przez...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta