Nie bójmy się Sandersa
Wielu komentatorom perspektywa prezydentury Berniego Sandersa spędza sen z powiek w nie mniejszym stopniu niż wizja drugiej kadencji Donalda Trumpa. Niesłusznie.
Wizja przeprowadzki demokratycznego socjalisty, jak Bernie Sanders sam się określa, do Białego Domu to nie political fiction. Po pierwszej serii prawyborów 78-letni senator ze stanu Vermont wyraźnie wysunął się na czoło wyścigu o nominację Partii Demokratycznej. Świetnie poradził sobie nie tylko w małych stanach na zachodnim wybrzeżu, ale także w Nevadzie, stanie o dużym odsetku wyborców pochodzenia latynoskiego. Co więcej, jako jedyny z demokratów jest w stanie narzucić własną opowieść ustawiającą spór polityczny. Dlatego już 3 marca w tzw. superwtorek, gdy poznany wyniki prawyborów w aż 14 stanach, w tym Kalifornii i Teksasie, może się okazać, że nawet miliardy dolarów Michaela Bloomberga nie przeszkodzą Sandersowi w uzyskaniu nominacji.
Sondaże pokazują, że ma też szanse na pokonanie Donalda Trumpa. Dlatego już dziś warto się przyjrzeć, co syn żydowskiego imigranta z małopolskiej wsi planuje w sprawach z perspektywy Warszawy najważniejszych.
Nie tylko militaria
W oczach krytyków Sanders pozostaje niebezpiecznym radykałem i izolacjonistą, który będzie chciał drastycznie ograniczyć zaangażowanie, przede wszystkim militarne, Waszyngtonu na świecie. Gwałtowne wycofanie się Ameryki i miękka postawa wobec wrogich mocarstw ma te ostatnie zachęcać do dalszych agresywnych kroków. W konsekwencji jego polityka miałaby przynieść jeszcze...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta