Kto zagra w kohabitację
Opozycyjni kandydaci mogą złożyć wyborcom ofertę prezydentury, która wspierając część dorobku „dobrej zmiany", postawi tamę dalszemu upartyjnianiu państwa – pisze politolog.
Kampania prezydencka przyspiesza. Są busy, selfie, flesze, pierwsze przykłady brzydkiej gry. Kandydaci rozpoczęli maraton spotkań. W tym wszystkim nie słychać jednak na razie poważnych pomysłów na prezydenturę. Zwłaszcza liderzy sondaży nie odpowiedzieli ciągle na kluczowe pytanie: co właściwie ich prezydentura może poprawić w Polsce, którą po majowych wyborach dalej rządził będzie przecież PiS? A to właśnie dla wielu wyborców wahających się może mieć znaczenie decydujące.
Na początek rzut oka na historię. Prezydencka reelekcja, o którą walczy dziś prezydent Andrzej Duda, to sztuka bardzo trudna, która w Polsce po roku 1989 udała się tylko raz – Aleksandrowi Kwaśniewskiemu w 2000 r. Szedł on jednak do wyborów nie tyle z ciężkim bagażem rządów swego lewicowego środowiska politycznego sprzed roku 1997, ile z politycznym kapitałem prezydentury niezależnej, która ręka w rękę z rządem Jerzego Buzka wprowadzała Polskę do Unii Europejskiej, ostro dystansując się zarazem od problemów i słabości obozu AWS.
Zdobycie reelekcji było więc wtedy w znacznej mierze efektem dobrze opowiedzianych możliwości, jakie prezydentowi (choć niekoniecznie rządowi) daje w Polsce kohabitacja, czyli...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta