Epidemia za sprawą przyrody czy Boga?
Bóg znów zakpił z człowieka. Na chwilę zachłysnęliśmy się wolnością, nasze dzieci przyzwyczaiły się do Europy bez granic i do otwartego nieba, a odległe lądy i morza, które jeszcze 100 lat temu były wyłączną domeną takich marzycieli jak Joseph Conrad i Paul Gauguin, znalazły się w zasięgu kilku kliknięć na stronach z biletami lotniczymi. Egzotyczni władcy, walcząc o turystów, zrezygnowali z procedur wizowych. A jeszcze kilkanaście czy kilkadziesiąt lat temu, odreagowując kolonializm, zamykali się na cztery spusty. Izolacja wydawała się fantastyczną formą obrony przed żarłocznością świata zachodniego. Kacykowie czuli się pewniej z uzbrojoną po zęby gwardią i kontrolowanymi przez straż granicami. Ale wszystko to zmieniła w ostatnim ćwierćwieczu globalizacja.
Dziś ich następcy ścigają się po inwestycje, bo inwestorzy, deweloperzy, przedstawiciele globalnych marek, już nie tylko ci z Zachodu, lecz coraz częściej ze Wschodu, to doskonałe źródło najpierw łapówek, a potem podatków i kolejnych łapówek. No i przyciągają turystów, a ci znów zostawiają pieniądze. Tak się zmienił świat, a koronawirus to epizod, zdarzenie przejściowe, coś wbrew logice systemu, sposobu funkcjonowania naszego uniwersum, metafora moralnej nauczki, acz tylko metafora. Wszyscy aż przebierają nogami, czekając, kiedy ten koszmar się skończy i...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta