Jak wyglądała „debata” TVP
Bez pytań dziennikarzy, bez zapowiadanego udziału publiczności, bez rozmów z mieszkańcami.
Nie będą zwyczajni ludzie wpuszczani na debatę TVP? – zapytała starsza pani ochroniarza, która na wejście czekała już ponad dwie godziny. Ochroniarz wyraźnie zmieszany odpowiedział: – Już tam jest grupa ludzi, która wcześniej przyjechała.
Poniedziałek, chłodny wieczór, zaczyna padać deszcz. Grupa mieszkańców Końskich, przyjezdnych i dziennikarzy czeka na wejście do hali sportowej, w której ma odbyć się debata prezydencka zorganizowana przez TVP. Dlaczego Końskie? To tu, według Grzegorza Schetyny, a nie w warszawskim Wilanowie, wygrywa się wybory. Dlatego też Telewizja Publiczna w jednym z małych miasteczek zorganizowała coś, co miało być debatą prezydencką, w opozycji do salonów „Warszawki" i „Krakówka", o których prezydent mówił, że na niego nie głosują. TVP informowała, że debata odbędzie się z udziałem publiczności i to ona będzie mogła zdawać pytania Andrzejowi Dudzie.
Tylko ze swoimi
Okazało się, że wyselekcjonowano tylko kilka osób do zadawania pytań, z czego część stanowili sympatycy lub członkowie PiS. Prowadzący debatę podkreślał, że zmiana formuły z zapowiadanego „town hall" to wina opozycji. Ale jak...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta