Covidianie, do ataku
Nie będzie żadną nowością określenie naszej dyskusji publicznej mianem brutalnej, pełnej żółci i nienawiści do bliźniego. Podejrzewam, że istnieje jakiś rodzaj uzależnienia nawet od sączenia trucizny w internecie. Dość łatwo wyobrazić sobie ten stan podniecenia, to drżenie rąk przy wpisywaniu kolejnego plugastwa. Oczywiście nie wchodzi w grę czytanie tekstu osoby czy o osobie, którą uzależniony komentuje. Sam nagłówek jest zapewne wystarczająco inspirujący i wyzwala ogromny potencjał okrucieństwa. Można oczywiście – jak radzi wielu – nie czytać i obejść z daleka. Można, ale to tak, jakbyśmy wybrali życie w baśni i otoczyli się sztucznym ogrodem.
Jaka część społeczeństwa jest uzależniona od tzw. hejtu? Ilu rodaków nie może się doczekać chwili, kiedy w końcu otworzy komputer i zacznie opluwać, kogo tylko się da? Czy ktoś bada, jaka jest pod tym względem procentowa różnica w porównaniu z innymi krajami? Być może, a raczej na pewno, jest to zjawisko globalne. A jednak jest jakaś szczególna przykrość czytania tego wszystkiego w polskim języku. Dlaczego? Niezależnie od stosunku do naszej historii wobec czarnych i białych plam, gdzieś ciągle funkcjonuje mit o naszej wyjątkowości. Sama łapię się na tym rozczarowaniu: to po polsku jest napisane?
Ten jad, ta przyjemność z biczowania, a zwłaszcza brutalność, mitologicznie rzecz biorąc, jest daleka od naszych baśni, naszych legend. Bo my nie jesteśmy od braci Grimm, od balansowania między dobrem i złem. U braci Grimm zło...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta