Pomnik mrowiska
Można objaśniać historię „ludu" i snuć teorie o jego aspiracjachnna podstawie anegdot z pociągów i sondaży wyborczych. A można też po prostu tego „ludu" posłuchać. Tak jak to od dekad robi Andrzej Barański, jeden z naszych najwybitniejszych reżyserów, który skończył w kwietniu 80 lat.
W mojej rodzinie nie ma i nie było sławnych. Rodziliśmy się, żyliśmy, umieraliśmy. Na cmentarzu w Laźmierzu jest dużo naszej próchnicy
Anna z Głowackich (spisane przez jej siostrzeńca Waldemara Siemińskiego w książce
„Kobieta z prowincji")
Filmy Andrzeja Barańskiego zawsze ułatwiały mi zawieranie przyjaźni. Kiedy słyszałem tylko, że ktoś ogląda i ceni jego kino, już wiedziałem, że się zakolegujemy. Zdarzało się to na tyle często, w różnych zakątkach Polski, że jestem pewien, iż stanowimy ledwie ułamek miłośników twórczości tego reżysera. „Kramarz", „Nad rzeką, której nie ma", „Kobieta z prowincji", „Kawalerskie życie na obczyźnie" czy „Księstwo" – każdy z nas ma swój ulubiony film albo i parę.
Nic dziwnego, bo to jeden z najważniejszych współczesnych twórców, który od ponad 40 lat nie tylko kręci przepiękne filmy, lecz także konsekwentnie opowiada historię Polski zwykłych ludzi: prowincjuszy, plebejuszy, małomiasteczkowych chłopców, dziewcząt, parobków i szarpiących się z losem wiejskich dzieci. Jak ta historia wygląda? Ano mówiąc
w skrócie tak, że trzeba żyć, robić swoje i nie dać się zgnieść historii, która na różne sposoby chce człowieka przewalcować.
W prawdziwym życiu
Zacznijmy od...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta