Nieważne, czy pozostaniemy potem przy życiu
Powstańcy w Treblince liczyli, że część wachmanów może się do powstania przyłączyć, większość z nich była zdegenerowana i łasa na złoto. Trzeba to było wykorzystać.
Zmorą obozu są szpicle. Te „zgangrenowane dusze" wylicza Wiernik [Jankiel Wiernik – red.]. To Moszek spod Sandomierza, Icek Kobyła z Warszawy, złodziej Chaskiel i Kuba – najgroźniejszy. Warszawski alfons i złodziej, który uwierzył, że im bardziej się ześwini, tym bardziej zwiększy szansę na przeżycie. Szczególnie dał się we znaki Strawczyńskiemu. Raz za razem wpadał do jego warsztatu. Myszkował, wypytywał, sprawdzał. A potem biegł o wszystkim informować swoich mocodawców. Przechwalał się, że Niemcy zabiorą go po wszystkim do Berlina. Ponieważ Kuba został mianowany kapo trzeciego baraku, jego mieszkańcy przestali ze sobą rozmawiać. Tu planowanie ucieczki stało się niemożliwe, nie mówiąc już o solidarnym współdziałaniu, samopomocy czy konspiracji.
A jednak ta w końcu powstała. O tym, jak trudno było zostać wtajemniczonym, opowiedział po wojnie Samuel „Kacap" Willenberg. W podobozie I pracował w komandzie „Tarnung". Zbierał w lesie chrust i gałęzie, by przetykać nimi druty ogrodzenia. Pewnego dnia, już po pracy, podszedł do niego vorarbeiter Kleinbaum i wziął pod rękę tak, jak się bierze narzeczoną.
„Nie łudź się, że uciekniesz z lasu" – syknął mu do ucha. Okazało się, że obserwował go od dawna i chciał przestrzec. „Nie uciekniesz stąd sam. Ja ci na to nie pozwolę, bo nie chcę, aby nas po twojej ucieczce zdziesiątkowano". Kleinbaum miał rację,...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta