Przepływ marzeń
Podnoszenie ciężarów i boks mogą zniknąć z igrzysk. Problemy tradycyjnych dyscyplin to dla ruchu olimpijskiego okazja, żeby kokietować młodzież.
Medalami w Tokio honorowano surferów, wspinaczy i deskorolkowców, zimą coraz odważniej rozpychają się amatorzy akrobacji. To dziedzictwo X-Games oraz efekt strachu przed utratą młodego widza.
Kibic igrzysk się starzeje, średnia wieku widza śledzącego rywalizację olimpijczyków rośnie, szef Międzynarodowego Komitetu Olimpijskiego (MKOl) Thomas Bach alarm wszczynał już przy okazji imprezy w Londynie (2012).
Igrzyska muszą się zmienić, bo fundamentem budżetu ruchu olimpijskiego są wpływy ze sprzedaży praw telewizyjnych. A gdy zainteresowanie się kurczy, trudno marzyć o kolejnych intratnych umowach. Trwa więc polowanie na młodzież, czarowanie opowieściami o wychodzeniu ze sportem poza stadion, w przestrzeń miejską.
Mnogość sposobów spędzania czasu oraz postęp technologiczny sprawiły, że właściciele tradycyjnych gałęzi przemysłu rozrywkowego – należy do nich sport – spoglądają w przyszłość z coraz większą obawą. Trwa przepływ marzeń.
E-sport, gdzie pojawiają się coraz większe pieniądze, kusi bardziej niż boks i zapasy. MKOl eksperymentuje, ścigając uciekający czas. Drzwi do igrzysk są otwarte szerzej niż kiedykolwiek, ale kilku tradycyjnym dyscyplinom grozi wyginięcie.
Umierają na doping
Nikt nie musi wbijać noża w plecy ciężarowcom (są na igrzyskach od 1896 roku) czy bokserom (debiutowali osiem lat później). Obu dyscyplin nie ma dziś...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta