Lektorat z koronajęzyka
Pandemia nauczyła nas nowego języka. Coraz bardziej kompetentnie dyskutujemy o zaraźliwości i zjadliwości wirusów. Jednocześnie część zwrotów zniknęła z naszego języka albo zmieniła znaczenie.
Mam pozytywny wynik". „Próbuję zachować dystans". „Mówiłem mu, żeby zrzucił maskę". Szanowny czytelniku, zastanów się, jak zareagowałbyś, gdybyś usłyszał te zdania dokładnie dwa lata temu, a jakie skojarzenia wywołują dzisiaj. Językowe zwroty, które na początku 2020 roku były neutralne, dzisiaj automatycznie łączymy z koronawirusem. Pandemia zmieniła tak wiele elementów naszej codzienności, od tego, jak się witamy, po organizację pracy, zaskakujące byłoby, gdyby nie wpłynęła też na nasz język. Skala tych zmian oraz liczba nowości są tak duże i dotyczą tak wielu obszarów życia, nie tylko zdrowia, że na ostatnie dwa lata można spojrzeć jak na systematyczny kurs nowego języka. Ktoś mógłby nazwać go koronajęzykiem.
Od koronazakupów do koronabrzucha
Na początku pandemii popularne stało się dodawanie przedrostka „korona" do często używanych słów. Koronazakupy były wizytą w sklepie, w którym obowiązuje limit osób, w maseczce i rękawiczkach. Koronaparty to spotkanie towarzyskie, gdzie jest ryzyko zakażenia się wirusem. Z kolei uczniowie mówili o koronaferiach, nazywając tak okres nauki zdalnej, kiedy nikt nie pilnował ich tak dokładnie, jak w szkolnej sali. W rozmowach pojawiały się koronawakacje, gdy w letnich miesiącach łagodzono sanitarne restrykcje, czy koronabrzuch jako efekt czasu spędzanego w domu, w...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta


![[?]](https://static.presspublica.pl/web/rp/img/cookies/Qmark.png)
