Sławomir Sikora: Zabiłem dwóch ludzi
Więzienie jest jak Wezuwiusz, który cały czas dymi i drży. W ludziach kołaczą się potworne emocje związane z życiem, niechęcią do świata. Każdy udaje kogoś, kim nie jest. Ludzie coś wymyślają, wierząc w to, co mówią - mówi Sławomir Sikora, autor "Mojego długu".
Plus Minus: W pierwszych latach transformacji dwóm młodym biznesmenom dawny kolega obiecał pomoc w znalezieniu wspólników do rozkręcenia firmy. Nie znalazł, ale kazał sobie zapłacić za poświęcony czas. Naliczył odsetki, szantażował, torturował, na przywiązanych do samochodu sznurach wlókł swoje ofiary przez las. Groził, że zniszczy wasze rodziny, że pana narzeczoną porwie i sprzeda do burdelu. W 1994 roku, razem ze wspólnikiem, chcieliście prześladowcę nastraszyć. Ale doszło do brutalnego mordu. Został pan skazany na 25 lat więzienia. Ten koszmar wciąż wraca? Budzi pana w nocy?
Zostałem ułaskawiony w 2005 roku, warunkowe zwolnienie zamknęło mi się pięć lat później. Od tej pory jestem wolnym człowiekiem. Dziś jestem 57-letnim facetem. Ale rzeczywiście, im lepiej mi się wiedzie w życiu, tym gorzej dzieje się w moich snach. Kiedyś wydawało mi się, że te prawie 4 tysiące dni można po prostu wyrzucić z głowy. Nie można. Z więzienia pamięta się wszystko.
Nie da się zacząć od nowa?
Kiedy pisałem książkę „Osadzony", włączałem muzykę z lat 80. Ale gdy słyszałem Roberta Planta, Genesis czy Deep Purple, znów wracało do mnie więzienie. We Włocławku, kiedy chciałem oderwać się od rzeczywistości, puszczałem w radiowęźle właśnie tę muzykę. Dzisiaj po te nagrania nie sięgam. Ale tak naprawdę nigdy nie wiem, co obudzi we mnie traumę. To jak...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta


![[?]](https://static.presspublica.pl/web/rp/img/cookies/Qmark.png)
