Nie da się doprowadzić Niemiec siłą do sądu
Reparacje to nie tylko przelew z jednego konta rządu na drugie. To przede wszystkim upamiętnienie ofiar niemieckich zbrodni w Polsce – mówi dr Mateusz Piątkowski z Katedry Prawa Międzynarodowego Uniwersytetu Łódzkiego.
Raport o stratach Polski i jej obywateli podczas II wojny światowej odbił się szerokim echem. Francuskie i brytyjskie media pisały w takim duchu: dlaczego 83 lata po wybuchu wojny Polacy pytają, czemu kraj, który poniósł największe straty, nie otrzymał dotąd reparacji. Nikt nie kwestionuje poniesionych strat. Wielu pyta, czy to polska ofensywa dyplomatyczna.
Pozostaje otwarte pytanie, co się będzie działo, jeśli chodzi o dyplomację. Rzeczywiście raport wzbudził szeroką dyskusję o roli Polski w okresie II wojny światowej i konsekwencji, jakie wiązały się z niemiecką agresją i okupacją. Bezpośrednią konsekwencją II wojny światowej było to, że znaleźliśmy się jako państwo po niewłaściwej stronie żelaznej kurtyny. Gdy reszta Europy, w tym i Niemcy Zachodnie, otrzymywały pomoc, np. w postaci planu Marshalla, Polska i Polacy musieli odbudowywać swoje państwo własnymi rękami, bo o pomocy ze strony Związku Radzieckiego nie można mówić.
Mamy szanse na reparacje czy nie?
Często przychodzi się do adwokata czy radcy prawnego z pytaniem, jakie mamy szanse w danej sprawie. Prawnik nie powinien mówić, że na pewno wygramy czy przegramy. To nieetyczne, ostatecznie to nie on wydaje orzeczenie. Ale może ocenić szanse. Będzie bardzo trudno doprowadzić do sprawy przed sądem międzynarodowym, bo prawo...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta