Najwyższy czas na Baltic Pipe 2.0
Gaz ziemny płynący z Norwegii przez uruchamiany właśnie Baltic Pipe to bardzo ważne, ale przejściowe rozwiązanie problemów energetycznych Polski, najwyżej na dwie dekady. Pozostaje pytanie, co potem?
We wtorek 27 września nastąpiło otwarcie rurociągu Baltic Pipe, który ma dać Polsce dostęp do złóż gazu ziemnego na norweskim szelfie kontynentalnym. Tym samym – przy wsparciu Unii Europejskiej sięgającym setek milionów euro z programu „Łącząc Europę” – zmaterializuje się w końcu inwestycja, której początki sięgają roku 2000 i rządu Akcji Wyborczej Solidarność oraz Unii Wolności. Projekt ten, w oparciu o analizę ówczesnych dokumentów, opisali na łamach „Rzeczpospolitej” parę tygodni temu premier Janusz Steinhoff i minister Andrzej Karbownik w tekście pt. „Baltic Pipe – fakty i mity”(„Rz” z 18 sierpnia 2022 r.).
Wówczas, 22 lata temu, przedsięwzięcie to było absolutnie przełomowe. Nie tylko dlatego, że cały wolumen importowanego do Polski gazu pochodził z Federacji Rosyjskiej. Był to również czas przed rozpętanymi przez Gazprom dramatycznymi, zimowymi kryzysami gazowymi z lat 2006 i 2009. Mimo to rząd AWS-UW zdefiniował dywersyfikację dróg transportowych i źródeł pochodzenia gazu ziemnego jako jedno z fundamentalnych wyzwań polityki gospodarczej i bezpieczeństwa energetycznego państwa. Dostrzeżono zwłaszcza fakt traktowania przez Rosję dostaw nośników energii jako skutecznego narzędzia prowadzonej imperialnej polityki.
Pora na projekt numer dwa
Baltic Pipe od początku pomyślany był jako remedium na wyżej wspomniane zagrożenia i...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta