Biała flaga we krwi
Lekkoatleci z Ukrainy pokazali, że ich kraj wciąż jest na mapie sportowego świata. Rosjan i Białorusinów nie ma, choć wielu domaga się ich powrotu.
Kateryna Tabasznyk pierwszy tydzień wojny spędziła w chersońskim schronie, gdzie robiła z tabletek filtry do wody. Kiedy wybuch poharatał jej bratanka, który przeżył, ale stracił płuco, sama chciała chwycić za broń i zabijać Rosjan. Później w nalocie rakietowym straciła mamę. Była połowa sierpnia. Tego samego dnia jej rodak, także skoczek wzwyż Andrij Procenko, zdobył brąz mistrzostw Europy.
On wiosną ubiegłego roku trenował w Chersoniu. Biegał w polu, dźwigał sztangę składającą się z gryfu i dwóch obręczy kół. Kiedy opuszczał Ukrainę z żoną Kateriną oraz córkami: pięcioletnią Sofią i kilkumiesięczną Poliną, spakował życie w jedną walizkę. Później opowiadał, że sport to dla niego lek oraz ucieczka przed wojną. Teraz przywiezie rodzinie z Turcji srebro.
Jarosławę Mahuczych w dniu inwazji obudziły wybuchy, ale została w Dniepropietrowsku. Jeździła po sklepach, pomagała zaopatrywać żołnierzy.
Rok temu jej podróż na halowe mistrzostwa świata do Belgradu, przez Mołdawię i Rumunię, trwała trzy dni. Zdobyła złoto. Później była jeszcze wicemistrzynią świata oraz mistrzynią Europy. Teraz znów ozdobiła powieki żółto-niebieską kreską i wygrała w Stambule.
Siłacz otworzył worek
Dziesięcioosobowa reprezentacja zdobyła na halowych mistrzostwach Europy...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta