Gorzki smak igrzysk
Iga Świątek przegrała z Qinwen Zheng i zalała się łzami, bo to dla niej koniec marzeń o złocie w Paryżu. Polce została walka o brąz. Może będzie umiała się z niego cieszyć.
Możliwe, że Świątek nigdy nie zeszła po meczu do szatni tak szybko, jak po porażce z Zheng (2:6, 5:7). Trzy lata temu, kiedy Polka odpadła z turnieju olimpijskiego, usiadła na ławce, schowała twarz pod ręcznikiem i długo szlochała, aż podeszła do niej Daria Abramowicz. Teraz błyskawicznie spakowała torbę i zabrała cały smutek ze sobą.
Zheng grała odważnie oraz atakowała, ale to nie była wcale powtórka środowego spotkania z Danielle Collins (6:1, 2:6, 4:1), gdy totalna ofensywa Amerykanki zmusiła Świątek do błędów i dała rywalce efektownie wygranego seta. Tym razem to raczej Świątek była swoim największym wrogiem.
Polka w pierwszej partii popełniła 16 niewymuszonych błędów. Sprawiała wrażenie rozstrojonej, a po jednym z nieudanych zagrań ostentacyjnie machnęła rakietą, jakby chciała przypomnieć swojemu ciału wdrukowane automatyzmy.
Wreszcie zeszła do szatni na przerwę, a my wierzyliśmy, że sześć minut spokoju pomoże jej odmienić mecz, bo chyba nie ma dziś na świecie tenisistki, która umie tak skutecznie wciskać „reset”, wracając nie tylko między spotkaniami, ale także pojedynczymi setami, do swoich ustawień fabrycznych.
Hulajnoga i klocki
Spotkały się tenisistki, które przeżywają najlepszy sezon w karierze, bo zarówno Świątek, jak i Zheng jeszcze nigdy nie miały tak wysokiej skuteczności, jeśli chodzi o wygrane (odpowiednio 51–5 oraz 28–12), a...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta