Jestem rozczarowany postawą stałych rzeczników dyscyplinarnych
Rzecznik dycyplinarny ad hoc stanowi wentyl bezpieczeństwa, kiedy właściwy rzecznik nie podejmuje koniecznych czynności. Jest on jedynym gospodarzem postępowania w sprawach, do których został powołany – mówi Grzegorz Kasicki sędzia powołany na funkcję przez Adama Bodnara.
Jest pan jednym z rzeczników dyscyplinarnych powołanych przez Adama Bodnara, tzw. rzecznikiem ad hoc. Taki rzecznik to nowość?
Funkcja rzecznika ad hoc nie jest funkcją nową w prawie. Została wprowadzona do polskiego systemu ustawą z 2017 r. Owszem, w sądach powszechnych była niewykorzystywana. Natomiast w odniesieniu do sędziów Sądu Najwyższego została wykorzystana już kilka lat temu. I to nie kto inny jak Piotr Schab został takim rzecznikiem ad hoc w stosunku do sześciu sędziów SN (w tym najgłośniejszą była sprawa pani profesor Małgorzaty Gersdorf, I prezes SN ). Teraz funkcja ta została wykorzystana po raz pierwszy w stosunku do sędziów sądów powszechnych. Celem wprowadzenia tej funkcji, nie tylko w sądach powszechnych, było umożliwienie reakcji na niewłaściwe zachowania, a zwłaszcza na niepodejmowanie przez właściwych rzeczników koniecznych czynności dyscyplinarnych. Nazwijmy to wentylem bezpieczeństwa.
Przypomnę, że instytucja rzecznika ad hoc została wprowadzona przez projekt prezydencki, pozytywnie zaopiniowany przez Komisję Sprawiedliwości pod przewodnictwem ówczesnego posła Stanisława Piotrowicza, popierany przez ówczesne kierownictwo Ministerstwa Sprawiedliwości z wiceministrem Łukaszem Piebiakiem. Ustawa została ostatecznie uchwalona głosami poprzedniej koalicji parlamentarnej z posłami Jarosławem Kaczyńskim, Mateuszem Morawieckim i...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta