Gdzie garnki lepią
Palce garncarza muszą chodzić jak u muzykanta na klawiszach
Gdzie garnki lepią
Garncarz potrafi dziennie ulepić nawet sześćdziesiąt naczyń
FOT. RAFAŁ GUZ
Zygfryd Gajewski, najstarszy garncarz z Urzędowa, twierdzi, że do lepienia garnków nie wystarczą umiejętności, lecz trzeba mieć jeszcze "coś". On nazywa to "darem od ziemi". Oczywiście potrzebna jest odpowiednio tłusta glina. A tej w Urzędowie - jednym z najstarszych ośrodków garncarskich na Lubelszczyźnie - nie brakuje.
Glinę do lepienia garnków kopie się raz do roku, w listopadzie lub na początku grudnia. Potem przywozi się ją do specjalnego dołu, wykopanego obok posesji, zrzuca na kupę, polewa wodą i zostawia na zimę, aby się zlasowała i sfermentowała. - Jak dostanie trochę wody, powietrza i mrozu, to będzie miękka jak masło. Wtedy daje się łatwo formować - wyjaśnia Zygfryd Gajewski.
Gdy przyjdzie wiosna, glinę się "plusuje", czyli mieli specjalną maszynką, a potem ręcznie...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta