Co bzyczy nad Orinoko
Co bzyczy nad Orinoko
BEATA PAWLIKOWSKA
Płynęliśmy w górę Orinoko indiańskim czółnem. Gdziekolwiek stawaliśmy, rzucały się na nas hordy żarłocznych moskitów.
Baron Humboldt, który wędrował w tych okolicach sto lat temu, pisał, że nawet oddychać nie można, bo chmary owadów tłoczą się do ust, uszu i nosa. To wszystko prawda, z tym że od tamtego czasu owady nie zasypiały gruszek w popiele, ale z całą mocą swoich móżdżków coraz lepiej rozpracowywały mapę krwistości żywych obiektów pojawiających się na ich terenie.
Gdy tylko wysiadaliśmy z łodzi na ląd, rzucały się na nas drżące z pragnienia krwi. Precyzyjnie celowały wyposzczonymi trąbkami, nie zadowalając się jednym napełnieniem i nie zważając na pokrywający skórę słony pot i wyziewy czosnku. Machanie rękami i skakanie niewiele dawało. Odczekiwały, aż opuścimy zmęczone kończyny, i atakowały ze wzmożoną energią.
Kiedy z wiatraka zamieniłam się znów w człowieka, przypadkiem spojrzałam na własne nogi. Były całkiem czarne. Błoto? Wlazłam w jakieś krzaki o farbujących liściach? Wymazałam się smarem od silnika na łodzi? Dotknęłam nogi palcem, a wtedy brud nagle odfrunął, choć z pewnością nie tak szybko, jak się wcześniej pojawił, bo teraz był ociężały i napęczniały od mojej krwi. Nawet nie...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta