Zhejiang Cun
Zhejiang Cun
Ojciec Ao powtarzał mu często: "Nawet dziwkę ludzie uszanują, a biednego nikt. Bo nawet dziwka coś ma, a biedny nic" - pisze PIOTR GILLERT
Jest środek szarego, zimowego dnia, lodowaty wiatr wzbija do góry mieszaninę spalin, śmieci, dymu z palonego w wokach oleju i wszechobecnego pyłu znad pustyni Gobi. Zamiast chodników brudny piach, zamiast dachów - dykta. Rozłożony wprost na ziemi tani, tandetny towar i wiejskie twarze sprzedawców. Parę kilometrów na północ jest plac Tienanmen i Zakazane Miasto, czyli centrum Pekinu.
- Zhejiang Cun? Tu wszystko jest Zhejiang Cun - mówi sprzedawca plastikowych misek, odziany w zielony zimowy płaszcz a la Chińska Ludowa Armia Wyzwoleńcza i zatacza brudną ręką szerokie koło w powietrzu. Mówi z wysiłkiem, jakby miał zdrutowaną szczękę, pewnie pekińska wymowa wciąż stanowi dla niego problem.
Tak właśnie nazywają to miejsce: Zhejiang Cun, Wioska Zhejiang, choć mieszkają tu też ludzie z innych prowincji, z Hunanu, Henanu czy Hubei, tak jak żona Ao. Ale większość, tak jak sam Ao, pochodzi z Zhejiangu, z ziemi emigrantów.
CENTRUM ZAOPATRZENIA. Z Ao poznaliśmy się przypadkiem. Ot, pierwsze lepsze domostwo w Wiosce Zhejiang, biedne, marne naśladownictwo tradycyjnego chińskiego budownictwa. Rozlatująca...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta