Był polski dwór
Był polski dwór
Z Romanem Aftanazym rozmawia Tomasz Stańczyk
Czy urodził się pan we dworze?
Nie mam nic wspólnego z rodziną ziemiańską, nie u rodziłem się we dworze. Mój ojciec był urzędnikiem kolejowym. Zupełnie przypadkiem dostałem się do środowiska ziemiańskiego. I dlatego widziałem je ostrzej -- co nie znaczy wyłącznie krytycznie -- i wyraźniej, niż gdybym z tego środowiska pochodził. Przychodząc z zewnątrz zauważałem lepiej także to, co dla ziemian było oczywiste, codzienne, na przykład piękne meble, dzieła sztuki. I dlatego właśnie ten świat opisałem.
Jak pan do niego się dostał?
Gdy miałem kilkanaście lat, zaproszono mnie do kresowego dworu na Polesiu, w Nowoszycach koło Pińska. Mieszkałem wtedy w Morszynie-Zdroju. Siostra pani Marii Ordziny, właścicielki Nowoszyc, pani Jadwiga Smolkówna, która przyjeżdżała do uzdrowiska i poznała tam moją matkę, zapytała ją, czy chciałbym poznać prawdziwy dwór polski, taki, jaki opisuje Rodziewiczówna i Weysenhoff. Byłem tą propozycją zachwycony. Dwór nowoszycki, niewielki, ale stylowy, staropolski, łączył w sobie cechy ziemiańskie z cechami intelektualnymi. A to nie zawsze szło w parze w tym środowisku. Poznałem tam wszystkie cnoty ziemiańskie oraz intelektualne zainteresowania pani domu i jej siostry. Były one córkami historyka, profesora...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta