Co złego, to nie wspólna waluta
Co złego, to nie wspólna waluta
RYS. ZBIGNIEW KOŁACZEK
MARCIN ŻOGAŁA
Z wprowadzeniem euro wiązano wielkie nadzieje: miało przywrócić utraconą stabilność makroekonomiczną i tym samym stworzyć podstawę trwałego rozwoju gospodarczego w krajach Unii Europejskiej. Te nadzieje w dużej części ziściły się, choć skutki wprowadzenia wspólnej waluty są w poszczególnych różne. Dla nas pożyteczny może być przykład Hiszpanii, której gospodarka wyraźnie zyskała na wejściu do strefy euro.
Idea wspólnej europejskiej waluty dojrzewała w niespokojnych latach 70. i 80.: miał to być ratunek dla europejskiej gospodarki nękanej szokami naftowymi, stagflacją, bezrobociem i licznymi dewaluacjami kursów walutowych.
Założenia były proste. Euro wyeliminuje wahania kursów i wiążące się z tym wstrząsy gospodarcze. Wstrząsy będą rzadsze również dzięki głębszej integracji gospodarek i synchronizacji cykli koniunkturalnych. Do ustabilizowania sytuacji ekonomicznej przyczyni się lepsze otoczenie instytucjonalne: Europejski Bank Centralny będzie dbał o niską inflację, a zapisany w traktacie z Maastricht wymóg dążenia do zrównoważonych budżetów przez poszczególne państwa...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta