Paweł Berger
Zwalista, nieco ciężka sylwetka Bergera i wyraz twarzy, której powagę podkreślała siwizna długich włosów, wąsów i brody, skrywała serdecznego i pogodnego człowieka. Kiedy rozmawiał z ludźmi, oczy stawały się dobroduszne, śmiały się. Chętnie grał w bilard lub w kierki, najlepiej przy piwie. Cenił sobie zgodę, wytrwałość, piękno przyrody, jabłka, golonkę i budyń. Uwielbiał trasy koncertowe. Z dzieciństwa najmilej wspominał łowienie ryb i raków z dziadkiem oraz książki o Robin Hoodzie. Wzorem byli dla niego muzycy starszego pokolenia, grający tradycyjnego blues rocka z taką samą energią jak za młodu. Jak on. Podkreślał, że bluesman może nagrać album życia nawet w wieku 70 lat. Zginął w wypadku samochodowym.
j.c.