Poezja musi podnosić z kolan
Z Krzysztofem Myszkowskim, liderem zespołu Stare Dobre Małżeństwo, rozmawia Joanna Lichocka
Od ilu lat trwa fenomen Starego Dobrego Małżeństwa?
Od dwudziestu pięciu lat. Biorąc pod uwagę pasję śpiewania wierszy, niewiele się dla mnie przez ten czas zmieniło. Wciąż funkcjonuje w Polsce pewien zaklęty krąg kulturowy gromadzący ludzi poszukujących ważnych i ważkich słów. Byli oni zawsze, bez względu na ustrój i wszelkie inne uwarunkowania. To swoisty mikrokosmos zbudowany z ludzkiej wrażliwości, wyobraźni i chęci zmierzenia się z pogłębioną refleksją w piosence. Cały czas istnieje głód treści i wartości innych niż te, które słychać w radiu.
Pytam o ten fenomen, bo właściwie można by mieć wrażenie, że w zasadzie w 2008 roku nie powinno pana być już dawno na scenie. Stare Dobre Małżeństwo nie jest promowane przez żaden wielki koncern medialny, nie ma pana w mediach komercyjnych, nie można zobaczyć w telewizji. Tymczasem na wasze koncerty wciąż przychodzą tłumy i śpiewają razem z panem piosenki, które znają na pamięć. Na czym to polega?
Myślę, że decydenci w rozgłośniach nie doceniają tej publiczności, lekceważąc jej potrzeby i możliwości. Skazywanie polskiej poezji i piosenki na antenową banicję to jedno z najpoważniejszych zaniedbań mediów. Nie godzę się na taki stan rzeczy, dając temu wyraz podczas koncertów w mniej lub bardziej zawoalowanej formie. Sądząc po reakcji widowni, nie ja jeden mam o to żal. Trudno bowiem znieść wszechobecny zalew...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta