Żarty i fantazje dawnych Polaków
Zacznę od przytoczenia przykładu, jak można dawkować mniej pomyślne wiadomości. Pochodzi on sprzed dwustu lat.
Młodego człowieka studiującego w mieście odwiedza służący jego ojca, szlachcica gospodarującego w rodzinnych włościach.
„– Jakie nowiny przywozisz?
– Żadnych, prócz tej, że zdechła ulubiona sroka jaśnie pana.
– A czegóż to zmarło biedne ptaszysko?
– Objadła się mięsem.
– A któż jej go tyle podał?
– Nikt, skubała zwłoki naszych koni od karet.
– To i konie padły?
– Biedne szkapy żyłyby dalej, gdyby ich nie zamęczono wożeniem wody nad miarę.
– Wody, na co?
– Dla ugaszenia ognia, gdy nasz dwór się palił.
– To i dom zgorzał! Jakim przypadkiem?
– Bardzo nieszczęśliwym, który nigdy by nie nastąpił, gdyby nasi ludzie byli bardziej ostrożni z pochodniami.
– A do czegóż im były pochodnie?
– Na pogrzeb matki jaśnie panicza.
– Wielkie nieba. Matka moja umarła!
– Tak, niestety. I to nagle, ze smutku.
– Przebóg, co mogło jej ten smutek sprawić?
– W tym to miała rację. Rozalia, co niegdyś służyła u jejmości, pokazała się na...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta