Dąsy Tuska nie zdadzą się na nic
Nowy prezydent szybko spostrzeże, że może odgrywać samodzielną rolę – mówi były premier
RZ: Czy z pana doświadczenia wynika, że polska konstytucja blokuje wzajemne działania prezydenta i premiera, jak twierdzą jej krytycy?
Leszek Miller (SLD): Sądzę, że konstytucja jest dość czytelna. Uznaje prymat władzy premiera, czyniąc z władzy prezydenta postać drugoplanową.
Rację ma więc Donald Tusk, mówiąc, że prezydentura to tylko prestiż?
Premier Tusk wyraźnie przesadził. W polityce wewnętrznej i zagranicznej główna władza spoczywa na Radzie Ministrów. Ale to nie oznacza, że prezydentura oznacza nicnierobienie i czerwone dywany. W tej przesadzie premier bardzo utrudnił kandydowanie przedstawicielowi PO. Podczas kampanii kontrkandydaci będą go pytać, po co właściwie kandyduje, skoro ten urząd według szefa PO nie ma żadnego znaczenia.
Jeśli postać prezydenta jest drugoplanowa, to dlaczego premier Miller, żelazny kanclerz, przegrał rywalizację z prezydentem Aleksandrem Kwaśniewskim?
Przegrałem głównie z powodu afery Rywina. I nie tyle chodziło o jej meritum, ile o to, że ta afera rozbudziła rywalizację różnych frakcji w SLD. Gdyby została inaczej rozegrana, tak jak teraz jest rozgrywana przez współpracowników premiera Tuska afera hazardowa, to sprawy potoczyłyby się inaczej. Ani ja osobiście, ani mój rząd nie mielibyśmy takich kłopotów.
Czyli decyzja Tuska o niekandydowaniu jest racjonalna,...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta