Fikcja zarządzania kryzysowego
Panująca w Polsce moda preferuje organizowanie nie ćwiczeń, lecz pokazów. Pokaz zaś ma to do siebie, że zawsze ładnie wychodzi i pozwala władzy przekonać ludzi, jak to gospodarska ręka odsuwa od nich wszystkie zagrożenia – pisze ekspert
Podobno kiedy w jednym z miast pewien niosący skrzypce przyjezdny zapytał pijanego miejscowego: „Jak trafić do filharmonii?”, w odpowiedzi usłyszał: „Ćwiczyć, dużo ćwiczyć”. Rozwijając anegdotkę, można dodać, że samo obnoszenie się z instrumentem nie świadczy o wysokim poziomie muzycznym. I sprawę można by zamknąć, gdyby nie realia naszego kraju, w którym ćwiczenia mające przygotować polskie służby do reagowania na sytuacje kryzysowe przypominają faceta, który chodzi ze skrzypcami zamiast ćwiczyć.
Zwarci i gotowi?
Na nieszczęście dla służb i obywateli przyjęto organizować – często za ciężkie pieniądze – pokazy i dla niepoznaki nazywać je ćwiczeniami.
Różnica między ćwiczeniem a pokazem jest prosta. Prawdziwe ćwiczenie zarządzania kryzysowego to praca na scenariuszu nieznanym ćwiczącym, często o charakterze otwartym – kiedy prowadzący ćwiczenie modyfikuje je w zależności od rozwoju sytuacji. Dzięki temu ćwiczący reaguje tak jak w sytuacji realnej, co pozwala nie tylko na sprawdzenie jego umiejętności, lecz również na zweryfikowanie realności i skuteczności procedur, a także wyłapanie luk w procedurach, sprzęcie, personelu etc.
Ćwiczenia tego typu, nawet jeśli mają charakter gry decyzyjnej bez działań w terenie, wpływają na poziom przygotowania służb do realnego...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta