Fryzura w roli głównej
Teatr stawia na prostotę, opera porzuca koafiury. Styliści każą diwom nosić na głowach diody i stelaże
100 lat temu fryzjer Antoine dał aktorce drugie życie, ścinając jej włosy na krótko. Dzięki szokującej fryzurze „chłopczycy” Eva Lavalliere mogła zagrać dziewczynę 20 lat młodszą od siebie. W kolejce do paryskiego salonu mistrza z Sieradza stanęły diwy sceny i filmu: Garbo, Dietrich, Baker, Duncan, Negri, Bardot. Antoine jako pierwszy stylista fryzur projektował uczesania, peruki, kapelusze i stroje do rewii i oper. Robił z aktorów dzieło sztuki.
– Dosłownie rzeźbił im włosy – wyjaśnia Darek Miłek, stylista fryzur. – Nakładał na nie elastyczną masę, która pozwalała formować finezyjny kształt. Aktor czekał kilka godzin, aż forma się utrwali. Dziś mistrzowie fryzjerstwa mieliby kłopot z powtórzeniem tego zabiegu. – Teraz pomysły Antoine’a wyglądałyby sztywno i koturnowo – uważa Robert Kupisz, stylista, który projektował uczesania do ważnych spektakli ostatniej dekady, m.in. „Traviaty”, „Apollonii”, „Tańczymy Bacha”. – Teatr i opera zbliżają się do współczesności. Zamiast powtarzać, trzeba wymyślać. Perukę można zrobić ze wszystkiego, a sprytem zyskać oszczędność i fenomenalny efekt – zapewnia.
Jazda bez trzymanki
W „Sprawie Makropulos”, jednej...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta