Śmierć konserwatywnej prawicy
Politycy opowiadają o konieczności wspierania osób pragnących mieć liczne potomstwo, ale tolerują sytuację, gdy VAT na prezerwatywy wynosi 7 procent, a na wózki dziecięce 22 procent – pisze publicysta
Sytuacja w Polsce jest paradoksalna. Główne partie polityczne odwołują się do chrześcijaństwa i konserwatyzmu; obie przedstawiane są – nie tylko przez swoich przeciwników – jako prawicowe; obie wreszcie chętnie flirtują z Kościołem, fotografując się z biskupami (różnymi) i broniąc obecności (ostatnio to PiS) lub znaczenia (tym razem padło na PO) krzyża w przestrzeni publicznej. A jednocześnie nawet najłagodniejsze postulaty konserwatywnej opinii publicznej są niemal natychmiast odrzucane.
Tematy zastępcze
Lewicy udało się wpoić politykom głównych partii głębokie przekonanie, że liczenie się z opinią Kościoła czy konserwatywnej opinii publicznej jest oszołomstwem, „prawicowym ekstremizmem” czy zajmowaniem się tematami zastępczymi, które zwyczajnie nie opłaci się politycznie. I dlatego nikt na poważnie nie dyskutuje już na temat takiej zmiany ustawy aborcyjnej, która lepiej chroniłaby życie (a przecież tego chciał zawsze tak często przywoływany przez polityków i publicystów wszystkich opcji Jan Paweł II). Nieliczni tylko mają odwagę otwarcie powiedzieć, że w Polsce powinien funkcjonować zakaz in vitro i że nikt nie może mieć prawa do posiadania dziecka za cenę istnienia innych dzieci.
Rzekomo konserwatywni i katoliccy politycy nie proponują też autentycznej, a nie tylko werbalnej polityki prorodzinnej. Nie zajmują się realnym obniżeniem obciążeń...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta