Z kolonii prosto do szpitala
Na dzielnicowym obozie nie zauważyli złamania ręki, bili po twarzy – mówią rodzice dzieci. Nieprawidłowości nie było – twierdzą urzędnicy.
Podchodzę do syna, który wysiada z kolonijnego autokaru, i patrzę, że ma bezwładną rękę – opowiada zdenerwowana Dorota Kowalewska, mama siedmioletniego Pawła. – Okazało się, że dwa dni wcześniej kolega zepchnął go ze schodów. Ręka bolała, ale nikt nie zajął się dzieckiem, nie pojechał z nim na prześwietlenie. Pielęgniarka uznała, że to niegroźne stłuczenie. Dopiero w Warszawie ręka poszła w gips.
Rezydent pilnował
Rodzice skarżą się na kolonie w Łebie zorganizowane przez Pragę-Północ. – Opieka była fatalna, nikt się dzieciakami nie zajmował. Słyszeliśmy o biciu po buzi, po...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta