Zaklęte rewiry teatru
„Kompleks Portnoya” Teatru Konsekwentnego był przełomem. Po raz pierwszy w historii najważniejsze nagrody teatralne stolicy – Feliksy Warszawskie – trafiły w ręce teatru niezależnego. Sprawcami zamieszania są m.in. Adam Sajnuk i Anna Smołowik
Pewnie większość z państwa nie widziała naszego spektaklu, dlatego serdecznie zapraszam do Teatru Konsekwentnego, w Starej Prochoffni, na ulicę Boleść 2… – powiedziałaś, odbierając Feliksa za najlepszy debiut sezonu 2009/2010...
Anna Smołowik: Byłam w totalnym szoku. Ola Popławska, współreżyserująca „Kompleks Portnoya”, uprzedzała mnie, że nominowani wchodzą na scenę i na oczach wszystkich gości wysłuchują werdyktu. Trzeba więc się uśmiechać i bić brawo zwycięzcy. Nie byłam jednak w ogóle przygotowana na to, że dostanę nagrodę, a już samo wejście na scenę potwornie mnie zestresowało. Potem jeszcze poszły trailery z przedstawień. W moim był fragment, w którym strasznie przeklinałam. Widzę przed sobą Jana Englerta, dyrektora Teatru Narodowego, moich profesorów, a z ekranu rzucam mięsem. Właściwie byłam zupełnie nieprzytomna. Dopiero kiedy zeszłam ze sceny, Adam powiedział: „Jestem z ciebie dumny” i uświadomił mi, co właśnie wygłosiłam.
Pierwszy raz teatr niezależny nagrodzono Feliksami Warszawskimi. I to dwoma, bo także za reżyserię (dla Adama Sajnuka i Aleksandry Popławskiej). Dużo zmienia taka nagroda?
Anna Smołowik: Dla mnie jest przede wszystkim dopingiem do dalszej pracy. Bezpośrednio nie ma dużego przełożenia, nie dostałam propozycji zagrania w filmie, który będzie startował w wyścigu do Oscara. Niedługo po Feliksie przygotowywałam monodram „Stephanie Moles dziś...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta