Śląski teatr absurdu
Przez ostatnie dni jedni pouczali Kaczyńskiego, że wojuje z fantomami, bo przecież RAŚ to nieszkodliwa garstka, inni twierdzili, że cały Śląsk domaga się autonomii. W istocie obie tezy są nieprawdziwe – pisze publicysta „Rzeczpospolitej”
Mamy kolejny teatr politycznego absurdu polegający na łapaniu kogoś za słowa. Znów tym kimś jest Jarosław Kaczyński, skłonny do formułowania tez ostrych i nie zawsze cyzelujący zdania. A jednak nie mogę się oprzeć wrażeniu, że widowisko jest żenujące.
Zdanie: „Śląskość jest pewnym sposobem odcięcia się od polskości i przypuszczalnie przyjęciem po prostu zakamuflowanej opcji niemieckiej", pochodzi z raportu prezesa PiS o stanie państwa. Należy je w oczywisty sposób czytać łącznie z dwoma poprzednimi zdaniami. Kaczyński pisze w nich o rzecznikach tak zwanej narodowości śląskiej. Gdy je przeczytamy razem, stanie się jasne, że przez „śląskość" polityk tu akurat rozumie opowiadanie się za istnieniem tej narodowości. Prezes PiS polemizuje z rzecznikami RAŚ, a nie z ludźmi kultywującymi śląską gwarę czy obyczaje. Nie z patriotami własnego regionu.
Niech przeprosi!
Nie przeszkadzało to w miniony weekend takim politykom, jak Marek Migalski, Joanna Kluzik-Rostkowska, Paweł Graś czy Marek Siwiec ujmować się za wszystkimi Ślązakami i żądać przeprosin za „haniebną wypowiedź". A mediom nie przeszkadzało zadawać pytań w rodzaju: „Czy Ślązak może być dobrym Polakiem?". Choć literalnie rzecz biorąc, Kaczyński ujmował się w tych kilku zdaniach właśnie za tymi Ślązakami, którzy czują się Polakami.
Politykom się nie dziwię: ich wilczym prawem jest żerowanie na...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta