Pisanie to sprawa fizjologiczna
Sławomir Mrożek mówi,że to co się nazywa teatrem nowoczesnym wcale mu się nie podoba
Minęło więcej niż dziesięć lat od ostatniego razu, kiedy miałem okazję rozmawiać z Mrożkiem, w 1998 roku u niego w domu w Krakowie. Hiszpański wydawca Mrożka udostępnia mi jego adres w Nicei. Piszę do niego. Mija parę tygodni, aż otrzymuję odpowiedź od jego żony Susany Osorio: „Sławomir jest zachwycony możliwością Pańskiego przyjazdu, więc czekamy na Pana z otwartymi ramionami...". Na parterze kamienicy w stylu secesyjnym czworo dzieci rodziny aszkenazyjskiej przychodzi mi z pomocą: „Mrożek? Ostatnie piętro!" – krzyczą. Na schodach Mrożek wita mnie jak zawsze z uprzejmym uśmiechem. Zasiadamy w gabinecie – jasnym, skromnym i przytulnym. „Tu będzie nam spokojnie...".
Rz: Opuścił pan Polskę w 1963 roku, ponieważ – jak wielokrotnie pan mówił – czuł się „ograniczony". Od tamtej pory żył pan we Włoszech, Francji i w Meksyku, Krakowie. Od dwóch lat mieszka pan w Nicei. Czy uważa się pan za człowieka niezdolnego do zakorzenienia się?
I tak, i nie. Po pierwsze, ja jestem zakorzeniony w Polsce i teraz to widzę: całe dzieciństwo od początku... I teraz też to trwa. Zawsze pisałem po polsku, nawet mieszkając we Francji, gdzie spędziłem 21 lat. Po prostu nie dało rady pisać w innym językiem. Piszę po polsku i to jest nie do wymienienia, bo jest to język mojej matki, no i ojca oczywiście. Jakiekolwiek języki, które znałem czy jeszcze znam, są to narzucone języki. Kundera na...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta