Smoleńsk – klęska premiera
Przy sprawie Smoleńska Donald Tusk stracił instynkt polityczny i sprawność niezłego zarządcy. Rosjanie wykorzystali to bezwzględnie
Doradca premiera:
„Jeśli coś wścieka Tuska, to sugestia, że czegoś nie dopełnił, zaniedbał, jakoś przyczynił się do katastrofy w Smoleńsku. Odbiera to jako zarzut, że ma krew na rękach. To powoduje złość, pasję".
Były minister:
„Katastrofa zmasakrowała psychicznie Donalda. On od początku wiedział, że to się skończy oskarżeniami pod jego adresem, że to jego wina, że ponosi odpowiedzialność. Miał tę świadomość od pierwszych dni".
Przy sprawie Smoleńska praktycznie od początku posypało się wszystko, co mogło się posypać.
Zaraz po katastrofie na szczytach władzy zapanował potworny bałagan. Premier powołał jakiś zespół, Rada Ministrów decydowała o uczczeniu ofiar minutą ciszy. Nikt nie zastanawiał się nad tym, jak badać katastrofę, jakie przepisy proponować, jak rozmawiać z Moskwą, czego się domagać. Przykład? Kilka tygodni po wypadku w rządzie panowało przekonanie, że możliwe jest wspólne śledztwo z Rosjanami. Tymczasem fachowcy od razu mówili: „Nie, nie ma takiej możliwości prawnej".
Potem wcale nie było lepiej. W obozie polskich ekspertów badających katastrofę zaczęły się niesnaski – ukoronowaniem była otwarta niechęć między Edmundem Klichem a ministrem Jerzym Millerem. Premier próbował łagodzić...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta