Kryzys nie wywoła protestów na Białorusi
Jeśli Białorusini zdecydują, że najlepsze będą dla nich rządy Łukaszenki, to przecież nikt nie zmusi ich zmuszał do zmiany decyzji. Oby to tylko naprawdę oni sami mogli o tym zdecydować – mówi Adamowi Tycnerowi dyrektor TV Biełsat
Rz: Od początku roku na Białorusi ceny wzrosły średnio o 41 proc., banki blokują klientom karty kredytowe, drastycznie drożeje benzyna. Kryzys wywołuje jednak umiarkowane reakcje społeczne.
Agnieszka Romaszewska: Były tzw. milczące protesty, ale skupiły głównie grupki młodzieży zwołującej się przez Internet. Próba zmobilizowania kupców z mińskiego bazaru spełzła na niczym. Ludzie trochę się przebudzili, kiedy drastycznie wzrosły ceny benzyny, ale też nie można tu mówić o protestach na dużą skalę. To były raczej sporadyczne akcje grup kierowców. To wszystko pokazuje, jak trudne jest na Białorusi nakłonienie ludzi, żeby cokolwiek zaryzykowali w imię wspólnych interesów. Kupcy z bazaru uważają po prostu, że protesty i tak nic nie zmienią, a oni mają do stracenia swój życiowy dorobek i miejsce pracy.
W PRL to właśnie wzrost cen żywności był często impulsem do protestów. Na Białorusi ten mechanizm nie działa?
W Polsce zbyt często porównujemy Białoruś do PRL. To nietrafione porównanie. My mieliśmy długie tradycje własnej państwowości, do których można się...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta